wtorek, 24 stycznia 2017

Sens życia.

        Ty też tak czasem masz, że zastanawiasz się nad tym, jak potoczyłoby się Twoje życie, gdyby nie zaistniały pewne sytuacje? Też czasem masz żal do Boga, że postawił na Twojej drodze zbyt ciężki dla Ciebie krzyż i zastanawiasz się, czy On w ogóle widzi Twoje cierpienie, i to, że nie dajesz już sobie z tym wszystkim rady?
Powinnam w tej chwili uczyć się do egzaminów, ale jakaś cząstka mojego ciała ma opory i chyba zamierza podzielić się z Tobą moimi odczuciami i przemyśleniami. Doskonale o tym wiem, że nie jestem zbyt dobra w pisaniu, ale jednocześnie mam nadzieję, że jakoś dotrwasz do końca.
Każdego dnia zastanawiam się nad sensem mojego życia. Jeśli nie czytałeś/aś mojego wpisu ,,Drugie życie", to zapewne nie wiesz o tym, że mam brata, który jest ,,przybity do łóżka" od 26.09.2013 roku. Wypadek samochodowy diametralnie odmienił życie całej mojej rodziny. Czasem jest lepiej, a czasem przychodzą takie dni, że nie można się z tym pogodzić. Padają pytania: dlaczego akurat Daniel? Dlaczego właśnie mój brat, a nie ktoś, kto pije i bije swoich bliskich? Dlaczego ktoś taki jak on?
Te pytania nurtują mnie każdego dnia. Cały czas zastanawiam się, dlaczego Bóg na to pozwolił? Wiem o tym, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ciągle czekam na ,,cud". Już kilka się wydarzyło, więc myślę, że kolejny również się zdarzy. Przecież jaki byłby sens tego, że Daniel w ogóle przeżył? Żeby do końca życia był skazany na litość innych, którzy będą się nim opiekować? Myślałam, że już nigdy nic nie wstawię na bloga. Dziś miałam gorszy dzień. Taki, w którym człowiek zastanawia się, czy w ogóle warto dłużej egzystować na tym świecie. Codzienne problemy, codzienna walka o lepsze jutro – to wszystko często powala nawet najsilniejszych ludzi.
W ostatnim czasie bardzo oddaliłam się od Boga, aż wstyd się przyznać i wiesz co? Nagle w moim życiu wszystko zaczęło się walić -  na studiach, w domu, w życiu osobistym. O dziwo, jakimś dziwnym trafem większość moich przyjaciół i dobrych znajomych zaczęło się ode mnie odwracać. Zaczęły się niewyjaśnione kłótnie między znajomymi. Najbardziej jednak zaczęła mnie dobijać myśl, że mój brat nigdy nie wstanie. Wyznam Ci, że nie ma gorszej chwili w życiu, gdy nie wiesz, co Cię spotka. Nie wiem czy kiedykolwiek Daniel wstanie, ale mam wiarę i nadzieję, że jednak stanie się ten cud. Jeśli dla mojego brata nie byłoby żadnych szans, to po co w ogóle to wszystko? Chociażby operacja wszczepienia stymulatora w Olsztynie? Ponad 260 osób z całej Polski ubiegało się o tę operację, a tylko trzy osoby zostały zakwalifikowane, a w tej trójce właśnie Daniel. Olsztyńscy lekarze wybrali trzech chłopaków spośród tylu chętnych, którzy jak sami twierdzą ,,mają największe szanse na powrót do zdrowia". Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że dość często słyszę od ludzi, jak ktoś mówi (na przykład gdzieś pod sklepem), że Daniel nigdy nie będzie chodził. To jest takie straszne przeżycie, gdy od kogoś coś takiego się usłyszy. Najczęściej są to osoby, które zapewne nie widziały na oczy Daniela, a będą prawili swoje mądrości, bo ,,ktoś im kiedyś coś powiedział, że z takiego przypadku się nie wychodzi" albo ,,osoby w takim stanie zbyt długo nie pożyją"... I mówią to właśnie osoby, które w ogóle się nie znają na medycynie, a co gorsza opierają swoje teorie i przekonania jedynie przez plotki, które kiedyś od kogoś usłyszeli.
To wszystko skumulowało się we mnie, ale najwyższy czas powiedzieć sobie: STOP. Od kiedy przejmuję się opinią innych ludzi? Po co w ogóle się przejmować opinią innych? Szczególnie przejmujemy się opinią tych ludzi, którzy chcą nas psychicznie zniszczyć. A ich opinia jest tak naprawdę nic nie warta. Każdy ma swoje życie i tylko od Ciebie zależy, jak je przeżyjesz. Czy pozwolisz, aby inni podcinali Ci ciągle skrzydła? Czy może w końcu zaczniesz żyć, tak jak powinieneś. Żyć dla siebie. Oczywiście w niedosłownym tego zdania znaczeniu. Żyć dla siebie, ale tak naprawdę żyć dla innych, pomagać innym bezinteresownie, ale nie niszczyć im życia. Żyć swoim życiem, aby na koniec tego życia być z siebie dumnym. Jedynie Ty sam wiesz, czego dokonałeś, komu pomogłeś i czy byłeś dobry. Potem zostaniemy rozliczeni przez Boga za życie, które prowadziliśmy. Od dziś wiem jedno: muszę się mniej przejmować i iść do przodu, po prostu dawać radę, bo to wszystko ma jakiś sens, a wspomniany na początku krzyż jest dla każdego odpowiedni. Możesz się z tym nie zgadzać, bo to jedynie moje własne zdanie. Może dzięki temu krzyżowi nauczę się czegoś więcej w życiu. Już nauczyłam się bezgranicznie kochać brata za to, jakim był, jaki jest i jaki będzie w przyszłości. Jedyne co muszę zrobić, to zaufać teraz bezgranicznie Bogu, że wydarzy się cud.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Jeśli Bóg jest dobry, to dlaczego stworzył zło?


Czym jest zło? Wpisując w googlach w jednym z podanych linków była taka definicja "Jedno z podstawowych (pierwotnych) pojęć etycznych. W moralności zło stanowi przeciwieństwo dobra."
No i teoretycznie to jest racja, ale z drugiej strony... 
Gdyby zapytać "czy istnieje zimno?", najprawdopodobniej usłyszałabym odpowiedź, że tak. Jednak ja nie zgodziłabym się z tym. Zimno jest brakiem ciepła, a więc wyraz ten został wykorzystany tylko do opisania braku ciepła. Podobnie, nie istnieje ciemność, istnieje brak światła. Tak samo jest ze złem. Jest ono brakiem dobra. 
Idąc dalej tym tropem, Bóg nie stworzył zła, tylko mógł dopuścić do braku dobra. Trzeba jednak pamiętać, że dostaliśmy wolną wolę i chociaż wie, jakie decyzje podejmiemy, co zrobimy, to nie będzie w to ingerował, można powiedzieć mamy "wolną rękę" - sami wybieramy, którą ścieżką będziemy kroczyć.
To nie jest też tak, że zostawił nas samym sobie, bo jest zawsze przy nas, a kiedy już nie dajemy rady, przestaje iść obok nas i niesie nas na rękach. Na wiele sposobów podpowiada nam, wskazuje, którą drogą mamy wybrać, lecz nie oznacza to, że musimy tak postąpić, bo ostateczna decyzja należy do nas, czy zrobimy to zgodnie z Jego wolą. 
Pewnie niektórym teraz nasuwa się pytanie, co w takim razie z Szatanem, przecież on jest zły i został stworzony przez Boga. Prawda, jest zły, ale nie został stworzony złym. on się zbuntował, sprzeciwił i odszedł od Boga. Wbrew pozorom to niezwykle inteligentna istota, on jest początkiem "zła", on ukazuje boczną ścieżkę jako dobro, a co za tym idzie, już wiadomo - grzech. 
Zło istnieje i istnieć będzie zawsze, ale nie należy mu dawać siebie. Zło jest brakiem dobra, a więc brakiem Boga.
Pamiętaj, by zło dobrem zwyciężać! 




czwartek, 24 kwietnia 2014

Drugie życie...

Życie - jedno słowo, a budzi tyle pytań. Na początku postawię pytanie: Jaki sens ma nasze życie?
Opowiem Wam pewną historię, która wydarzyła się naprawdę.
Dnia 26 września 2013 roku doszło do poważnego wypadku samochodowego. Kierowcy nic się nie stało, a pasażer... Cudem przeżył. Trafił do szpitala, reanimowano go. Lekarze twierdzili, że z 3% życia ten młody człowiek nie ma szans. To tylko kwestia godzin, gdy umrze. Był nieprzytomny, nie było z nim żadnego kontaktu. Wiecie jakie to straszne uczucie, gdy siedzicie na korytarzu szpitala podczas, gdy ratują życie osoby, którą kochacie? Ciągłe oczekiwanie... Najgorsze myśli przychodzą wtedy do głowy. Śmierć. Czujecie taką pustkę, wasze życie traci wtedy sens, wszystko inne nie ma znaczenia. Tak właśnie się wtedy czułam czekając na jakąś pozytywną wiadomość o moim bracie. Mój brat przeżył, dostał drugie życie od Boga. Co prawda jest od kilku miesięcy niekontaktowy... Ale codziennie dziękuję Bogu za to, że Daniel żyje. Potrzeba do wszytkiego czasu... Pewnego razu siedziałam w kuchni i płakałam. W sumie sama nie wiem czemu. Mój wzrok utkwił w zegarze na ścianie. Wskazówki cały czas się poruszały. Doszłam do wniosku, że nasze życie jest jak zegar. Zegar, który prawie nigdy nie staje. Kiedyś ten zegar się zatrzyma, zatrzyma nasze serce. W momencie, gdy mój brat leżał w rowie - cały we krwi, ciężko oddychając - czas się zatrzymał. Patrzyłam na najbliższą mi osobę, która umiera na moich oczach, a ja nic nie mogłam zrobić. Nie pozwolili mi do niego dojść. Pogotowie tak długo jechało... Czas biegnie tylko w jedną stronę, nie można go cofnąć.
Od momentu wypadku uświadomiłam sobie, jak bardzo go kocham. Jest w tej chwili sensem mojego życia. Nasze życie ma sens. Każdy z nas jest dla kogoś osobą najważniejszą. Dla rodziców, rodzeństwa... Zobaczcie, jak bardzo nasze życie jest kruche, w jednej sekundzie możemy wszystko stracić, a my? A my ciągle narzekamy, na wszystko.A to rodzice są źli (jeśli nie piją, nie ćpają i poświecają Ci swój czas, to uwierz, że jesteś ogromnym szczęściarzem), rodzeństwo (każdy się kłóci z rodzeństwem, ale wyobraźcie sobie, co byście zrobili bez brata czy siostry?), pogoda, brak fajek czy wódki... Ludzie często popełniają taki błąd. Ciągle narzekamy, obarczając za wszystko Boga. Ale pomyślcie... Jemu zawdzięczamy życie, Jemu zawdzięczamy rodzinę, dom, ludzi, którzy nas otaczają. Życie jest piękne. Nie doceniamy tego, a szkoda. Wierzę w to, że mój brat wyjdzie z tego, może nie będzie tak całkowicie sprawny, jak kiedyś, ale ważne, aby żył. Jeśli dotrwaliście do tego momentu, to dziękuję Wam. Opowiem Wam jeszcze jedną historię związaną z moim bratem... Jakieś 2-3 tyg. od wypadku brata (był to czwartek) pojechałam do szpitala, aby go odwiedzić. Codziennie starałam się do niego jeździć. Od dnia wypadku stałam się dużo bardziej wierzącą osobą w Boga. Tamtego dnia miałam na swojej lewej ręce różaniec z napisem: TOTUS TUUS. Był to różaniec w formie bransoletki, który zawsze miałam w razie potrzeby. Wiem, że ten różaniec nigdy nie spadał mi z ręki. Po wizycie u brata wróciłam z rodzicami do domu. Wieczorem chciałam się pomodlić, jednak nigdzie nie było mojego różańca. Powiedziałam o tym mamie i także nie wiedziała, gdzie on może być. Zrobiło mi się smutno z tego powodu, bardzo się do niego przywiązałam... Na drugi dzień poszłam do szkoły. Kilka minut przed 12:00 dostałam SMSa od mamy, a wiadomość brzmiała: ,,Ola, Daniel ma Twój różaniec na swojej prawej ręce"... Zamurowało mnie. Jak to się mogło stać? W tamten piątek mój brat miał robione bardzo ważne badanie głowy. Wierzę, że był to cud. Różaniec nie mógł mi spaść. Mama po kilku dniach pytała pięlęgniarki, czy któraś z nich znalazła ten różaniec i założyła Danielowi na rękę. Chciała tej osobie podziękować. Okazało się, że żadna z nich tego różańca nie znalazła, zauważyły go dopiero u brata na ręce. Do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć. Uznałam to za dobry znak z góry. Czasami jest ciężko, ale nie mogę się poddać. Jeśli ja się poddam, to kto pomoże mojemu bratu?
Każdy z nas ma problemy. I KAŻDY może sobie z nimi poradzić. Nie jesteśmy samotną wyspą. Zawsze możemy szukać pomocy u Boga. Uwierzcie mi. Trzeba tylko Mu zaufać, nie poddawać się nigdy! To Wasze życie, Wy decydujecie o tym, jakie ono będzie.
Odnalazłam w swoim życiu sens, a Ty? Jeśli sądzisz, że życie nie ma sensu, to się bardzo mylisz. Rozejrzyj się! Może ktoś z bliskich potrzebuję właśnie Twojej pomocy, pomóż tej osobie, wszystkie dobre czyny kiedyś do nas wrócą. Nie czyń także złego, pomyśl zanim kogoś obrazisz, jak ta osoba się czuje i jak Ty byś się czuł. Człowieku! Zacznij działać, zostało mało czasu, a ŻYCIE MASZ TYLKO JEDNO!!!


wtorek, 21 stycznia 2014

WIARA

Jak to jest, że często trudno jest złożyć ręce do modlitwy i powiedzieć co się czuje? Dlaczego młodzi ludzie często wstydzą się swojej wiary, tego, że chodzą do kościoła? Dlaczego wśród znajomych boją się powiedzieć "wierzę"? Czemu tak trudno powiedzieć "tak" Chrystusowi? 
Uważam, że nie jedna osoba nad tym się zastanawiała, błądząc myślami między wiarą a codziennością. A Ty? Wierzysz? Potrafisz przyznać się do tego przed innymi? Dlaczego wstydzimy się swojej wiary? Przecież powinniśmy się nią "chwalić", być dumni z tego. Jeżeli przyjmujemy Boga do serca, to dlaczego nie potrafimy tego pokazać w życiu codziennym, w środowisku, wśród innych? 
Tak samo jak ja, Ty również przeżyłeś czas, gdzie Bóg "odstawiony" był na 2 plan, a zajęcia typu facebook czy inne były naszymi motywami przewodnimi. 
On jednak o Tobie nie zapomniał i zawsze czeka. 
Zawsze czeka i woła, wystarczy tylko "nastawić" dobrze serce. Serce, które jest prawdziwe, bo ono tylko pokazuje jacy jesteśmy naprawdę.
Ale Bóg nie będzie zwracał się do człowieka, którego udajemy przed innymi. Będzie mówił do nas po imieniu, prawdziwym imieniu. Dlatego warto się zastanowić, czy na pewno zachowuję się jak ten, którym jestem. Wiesz kim naprawdę jesteś? 
Może nie czujesz Jego obecności właśnie dlatego, że w pewnym momencie zbudowałeś swoje fałszywe ja? Możliwe, że On mówi nawet do Ciebie własnie w tym momencie, ale Ty go nie słyszysz, ani nie czujesz, bo nie jesteś nastawiony na właściwy odbiór? 
Każdy z nas jest Jego dzieckiem, niezastąpionym dzieckiem. Każdego z nas bardzo kocha, więc jeśli czujesz się bardzo samotny, przygnębiony, opuszczony - wiedz, że on jest zawsze tuż przy Tobie. 
JA WIERZĘ, nie wstydzę się tego. Chodź są lepsze i gorsze momenty, chcę kroczyć za Chrystusem. Nie zawsze jest tak jakbym chciała. Często upadam, ostatnio nawet bardzo często, lecz dążenie do świętości polega na ciągłym wracaniu. TY TEŻ MOŻESZ ZOSTAĆ ŚWIĘTYM! :) 

sobota, 14 września 2013

Smutne myśli

Ostatnio bardzo często zastanawiam się dlaczego tak szybko rezygnuję ze swoich marzeń, albo tak szybko się wszystko sypie, co z marzeniami związane. Dlaczego w najlepszych momentach zaczynam schodzić na boczną ścieżkę, albo po prostu się gubić. Ostatnio nic nie wychodzi, kompletnie. Nawet jeśli chcę by wyszło dobrze, ma to odwrotny skutek. Nawet nie potrafię się z nikim dobrze dogadać. Ale w sumie i tak jestem chyba mistrzem w ukrywaniu tego wszystkiego. No bo w sumie nie ma co narzekać, nie? Każdy przecież ma problemy i ma w głębokim poważaniu, jak jest innym.
Dlaczego nagle za wszystkiego tak szybko rezygnuje i wszystko tak cholernie mnie dobija? Tak, pewnie to wina pogody. -.-'
Przecież to także marzenia sprawiają, że się rozwijamy, że w naszym życiu jest więcej radości i wiary w niemożliwe...
Jeszcze jakiś czas temu było znacznie łatwiej mówić Bogu o swoich marzeniach i pragnieniach. Było we mnie pragnienie, by On podążał razem ze mną za nimi. Teraz odczuwam to nieco inaczej. Nawet tego już nie czuję, sama nie wiem czemu. Z dnia na dzień to wszystko coraz bardziej mnie przytłacza. W słuchawkach tylko rap, a w głowie same smutne myśli. Może dlatego tak łatwo rezygnuję.
Mam coraz mniej wiary w siebie i swoje możliwości.
Czasem się zastanawiam po co to wszystko. Pewnie to ma jakiś cel, ale jak na razie tego nie widzę. Ale przecież, któż zaprzeczy, że po każdej burzy przychodzi słońce? :)
MOWA MOTYWACYJNA DLA CIEBIE (KLIK)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Miłość

Miłość... Czym tak naprawdę jest miłość?
W Wikipedii można znaleźć jakże prostą i oczywistą definicję tego uczucia:
"Miłość – uczucie skierowane do osoby połączone z pragnieniem dobra i szczęścia. Miłość może być rozumiana jako emocja wywołana poczuciem silnej więzi międzyludzkiej. Określenie "miłość" może odnosić się do różnorodnych uczuć, stanów i postaw. Miłość daje zadowolenie i umożliwia samorealizację dzięki obecności drugiego człowieka."
Tak naprawdę każdy ma swoją definicję miłości i każdy inaczej ją interpretuje. Powinno być tyle definicji miłości, ilu ludzi jest na świecie, ale w każdej znajdziemy coś, z czym się zgadzamy i nie mamy wątpliwości.
Teraz ja postaram się wyrazić swoje zdanie na ten temat, choć w moim przekonaniu, trudno jest opisać takie uczucie, które wypływa prosto z serca :).
Miłość, to chęć bycia przy drugiej osobie zawsze, bez względu na to, co wydarzyło się między wami, to chęć życia z drugą osobą pomimo jej wad, które akceptujesz, które może kiedyś staną się dla Ciebie zaletami.
Mówią, że ideały nie istnieją, ale tak naprawdę, jeśli zakochasz się, dana osoba staje się ideałem, ideałem dla Ciebie. Chcesz by była taka jaka jest. Miłość to ten stan, kiedy jej marzenia i pragnienia są ważniejsze od Twoich, jej smutek, to również Twój smutek, jej radość to Twój uśmiech. Gdy nie ma dla Ciebie piękniejszego widoku, niż wygięcie jej kancików ust ku górze i wymalowane szczęście na jej twarzy. Miłość to jest całkowicie oddanie się i poświęcenie drugiej osobie. Druga osoba staje się dla Ciebie wszystkim, co masz. Jesteś w stanie o nią walczyć do samego końca, bezwarunkowo,
o nią, jej szczęście, o to, żeby cieszył się każdym dniem, każdą chwilą... To również wracać, nie ważne, jak zostałeś zraniony. Bo jest ona Twoim tlenem, sensem każdego Twojego dnia, każdych Twoich wzlotów i upadków. Miłość to także kłótnie. One nie muszą oznaczać, że się nie dogadujecie, nie akceptujecie. Wręcz przeciwnie. Mogą również oznaczać, że wam na sobie zależy jak na nikim innym, może wypływać to też z troski, bojaźni o drugą osobę, pragnienia jej szczęścia... Tak, to według mnie jest właśnie miłość...
"A czym byliby ludzie bez miłości?" ~ Terry Pratchett
Do miłości i związku również potrzebny jest dobry, szczery przyjaciel, który zawsze pomoże, spojrzy optymistycznym okiem, ostudzi emocje, uspokoi. Często doradzi, gdyż człowiek pod wpływem emocji, często popełnia te niewłaściwe decyzje, których może później żałować.
Jedno jest pewne, MIŁOŚĆ JEST PIĘKNA! Jednak przychodzi taki moment, że ludzie się rozstają. Tłumaczą, że nagle to, co niegdyś nazywali miłością, wypaliło się, wygasło.
Moim zdaniem prawdziwa miłość nigdy nie wypala się, ani nie wygasa, jest po prostu wieczna.
Nie rozumiem również tego, jak szybko ludzie miłość tak szybko przeradzają w nienawiść, nagle się nie szanują, nie znają. Przecież miało się tyle wspólnych planów, marzeń i pragnień. Tyle cudownych spędzonych chwil, uśmiechów, rozmów, wsparcia, sytuacji, wspomnień, tyle słów, że się kocha i potrzebuje. I po tym wszystkim tak po prostu koniec. Nagle się nie znacie, nienawidzicie... To jest niepojęte.
Moim zdaniem zanim się coś zakończy, powinno walczyć się do samego końca, do kresu sił, próbować wszystkiego. Bo jeżeli na kimś Ci zależy to nie zrezygnujesz z niego nigdy.
"Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. Miłość to siła nabywcza szczęścia." ~ Phil Bosmans

wtorek, 25 czerwca 2013

Gest miłości

"Jakże byłoby pięknie, gdyby każdy z nas mógł wieczorem powiedzieć: dzisiaj zrobiłem gest miłości wobec drugiego!"
No właśnie... Czy dzisiaj nie jest tak, że większość z nas pędzi tylko do przodu, by być na wyższym stanowisku, więcej zarabiać, być po prostu lepszym, czasem nawet "po trupach do celu"? Ale lepszym być nie sercem, tylko "na papierku". A teraz takie pytanie: Czy jeżeli ktoś ma niższe stanowisko, mniej zarabia, to jest gorszy? Czy tak naprawdę to jest ważne w życiu? Może warto zacząć patrzeć na to wszystko sercem, z sercem...
Moim zdaniem nie ważny jest ten papierek, tylko właśnie serce i to co w nim jest. Dlaczego ludzie dzielą siebie wzajemnie na tych lepszych i gorszych?
O! Albo jeszcze inna sytuacja... Te bezsensowne kłótnie, na które tracimy zwyczajnie czas. Często wyolbrzymiamy niektóre sprawy, sytuacje i sami sobie tworzymy jakiś problem, który niby chcemy rozwiązać, ale gdzieś tam głęboko siedzi nutka tego buntu, żeby się pozłościć, poobrażać, pokazać, że jest się "kimś", że jest się tym, z którym się nie zadziera... Serio? To naprawdę ma sens?  To naprawdę jest tak, że na wszystko trzeba odpowiadać gniewem? Może warto usiąść, spokojnie porozmawiać, wytłumaczyć pewne kwestie, dojść do jakiegoś porozumienia?
A może warto zatrzymać się wśród tego całego bałaganu i pomyśleć chwilę nad sobą? Kiedy ostatnio usiadłeś/aś się na chwilę i pomyślałeś/aś o tym, że może to w tobie tkwi problem? Może to Ty coś robisz źle albo zachowujesz się nieodpowiednio.
Tak łatwo nam oceniać, oczerniać, dostrzegać dużo wad u innych, które mają jak dla Ciebie duże znaczenie. A co jeśli te wady drugiego człowieka są "mniejsze" od Twoich? No właśnie, tutaj zaczynają się schody, bo samego siebie jest już trudno ocenić, nie? Trudniej dostrzec swoje wady, trudniej przed samym sobą się do tego przyznać (Mt 7, 3-5: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, podczas gdy belka [tkwi] w twoim? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.”).
Wracając do początku. Czyż nie byłoby Ci miło przyznać wieczorem, że wreszcie zrobiłeś coś fajnego, dobrego dla drugiego człowieka? Że jest on teraz szczęśliwszy, że jest mu lepiej? Nawet w Twojej opinii najprostsze gesty dla drugiego człowieka mogą mieć ogromne znaczenie :) Jak fajnie jest stwierdzić "On/Ona jest dziś szczęśliwy, bo jej pomogłem/am". Pomaganie, okazywanie miłości do bliźniego, czynienie dobra może podbudować, naprawdę :) Każdy człowiek jest równy, nie ma lepszych i gorszych, każdy jest naszym bratem i powinniśmy wzajemnie się miłować. Patrzenie na drugiego człowieka z miłością jest naprawdę czymś niesamowitym. Może na początku będzie przychodziło Ci to z trudnością(?), ale z czasem będzie lepiej, fajniej, milej, dostrzeżesz wagę tego wszystkiego. Rozmowa, nawiązywanie tego pierwszego kontaktu będzie prostsze niż do tej pory :)
Może warto te wszystkie złości, bunty, nienawiści starać się przeobrazić w miłość wobec drugiego?
Nie wstydźmy się pomagać, okazywać miłości, bądźmy z tego dumni, nakłaniajmy do tego innych.
Żyjmy miłością wobec drugiego :)